niedziela, 30 sierpnia 2015

Od Chihayi c.d. Charu

Zaśmiał się pod nosem bez humoru.
-Pytasz kim jestem?-zaśmiałam się nieco głośniej-Ja.. Jestem Nocą..-spojrzałam na niego, a moje oczy błysnęły niebezpiecznie.-Nie masz pojęcia co to znaczy.. Nie masz pojęcia co znaczy troszczyć się o kogoś.-Wstałam i stanęłam przed Charu spoglądając na niego z góry-Jesteś tylko bóstwem Pokoju. Ja mam pod opieką Dzieci Nocy. Dzieci, które zostały bez rodziny, bez domów.. Nie wiesz co znaczy codziennie słyszeć prośby dzieci o przeżycie kolejnej nocy. O opiekę nad nimi, by nic im się nie stało. O to samo proszą mnie ich rodzice. By dzieciaki mogły przeżyć i dożyć dnia, w którym zaczną normalne życie-warknęłam mrużąc oczy-Nie masz pojęcia jak się czuje kiedy nie uda mi się dotrzymać słowa danego tym ludziom. Nie wiesz ile razy mi się to nie udało. Nie wiesz ile moich łez spadło już na ulicę. Ile dni wyblakło przez nie dotrzymanie słowa. Ten chłopiec był jednym w tych dzieci. Jednym z tych, którymi opiekowałam się nadzwyczaj często, ponieważ los nie był mu miły. Doświadczył go bardziej niż nie jednego dorosłego człowieka. Ale dla ciebie to nadal będzie tylko jeden dzieciak z wielu-syknęłam. Chciałam dodać coś jeszcze, lecz nocną ciszę przerwał radosny okrzyk.
-Iaaaaa!-odwróciłam się i zobaczyłam jak mała dziewczynka o niebieskich włosach związanych w kucyki biegnie z otwartymi ramionami. Dopiero po chwili ją poznałam.
-Isana!-zawołałam z uśmiechem i kucnęłam. Dziewczynka skoczyła na mnie z rozpędu. Nie zdołałam się utrzymać, więc poleciałyśmy na plecy. Isana wtuliła się we mnie mocno z wielkim uśmiechem, a po chwili zaczęła płakać. Pogłaskałam ją po głowie.
-Co się stało?-spytałam łagodnie.
-Boje się-jęknęła. Po chwili z oddali usłyszeliśmy krzyk.
-Kurrrrrwa..! Gdzie ten brchror!-po głosie poznałam pijanego ojca Isany. Musiał się nieźle spić skoro aż tak plątał mu się język. Po kilku sekundach naszym oczom ukazała się sylwetka dorosłego mężczyzny, który, delikatnie mówiąc, zataczał się z boku na bok i mamrotał coś pod nosem. Raz na jakich czas z jego gardła wyrywało się głośne przekleństwo. Wstałam, a dziewczyna schowała się za mną. Wyprostowałam się i uniosłam lekko głowę w górę. Charu także się podniósł. Dziwiło mnie, że jeszcze się nie odezwał.
-Wisieliście te chopczycke?-spytał zbliżając się do nas. Skrzywiłam się. Alkohol było czuć na kilometr, wcale nie musiał się zbliżać. Nagle Isana wychyliła się zza moich pleców by zobaczyć co się dzieje. Ojciec od razu ją zauważył.
-Szafaj mi jo!-zawołał i wyciągnął rękę w naszą stronę. Odsunęłam sie o krok i kucnęłam.
-Wskakuj-szepnęłam do Isany. Dziewczynka szybko wskoczyła mi na plecy i mocno złapała za szyje. Trochę mnie przyduszała, jednak wstałam i spojrzałam zła na mężczyznę, który cały czas się do nas zbliżał. Złapałam mocniej Isanę, warknęłam w stronę mężczyzny i zerwałam się do biegu wybijając mocno z jednej nogi. Ojciec dziewczynki zastąpił mi drogę, więc skoczyłam w powietrze i kopnęłam go prosto w splot słoneczny. Wylądowałam obok zwijającego się z bólu faceta i nie zwracając na niego uwagi pobiegłam dalej. Isana trochę sobie ważyła, ale nie spowolniało mnie to za bardzo, bo i tak biegłam kilka kroków przed Charu. Mijaliśmy różne domy, zakręty, uliczki, skrzyżowania. Czułam za szyi, że niebiesko włosa płacze. Nie dziwiłam się jej, ten mężczyzna, którego nazywała ojcem, wcale nim nie był. Odkąd pamiętam chlał ile tylko się dało. W końcu zatrzymaliśmy się przed wysoką pomarańczową kamienicą, w bogatszej dzielnicy. Spojrzałam w górę i na jednym z balkonów zobaczyłam dorosłą kobietę patrzącą w niebo.
-Inasa, to twoja ciocia, prawda?-spytałam cicho. Dziewczynka oderwała się od mojej szyi i spojrzała na balkony. Po chwili ciszy zakrzyknęła radośnie.
-Ciociu!
Kobieta z balkonu spojrzała w dół i na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach łzy. Puściłam dziewczynę, która natychmiast pobiegła do klatki. Odwróciłam się stronę chłopaka, który nadal bez słowa mi się przyglądał.
-Nie rozumiem cie..-mruknął po długiej chwili milczenia. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę rynku głównego, gdzie znajdowała się moja ulubiona fontanna.
-Nikt nie rozumie. Twierdzisz, że włóczę się po nieciekawych okolicach.. Robię to ponieważ tak są najbardziej potrzebujący mojej pomocy. Widziałeś kiedyś bezdomnego w bogatej dzielnicy? Nie. Bo bogaci mają wszystko-warknęłam zaciskając dłonie w pięści. Zerknęłam na Charu i szybkim ruchem przygwoździłam go do najbliższej ściany-Świat od zawsze był niesprawiedliwy. I taki pozostanie, bo żadne bóstwo nie ma na to wpływu. I nie mądrz się, że możemy zmieniać świat. Nie możemy. Ponieważ my nawet nie istniejemy. My nie mamy prawa istnieć! Trzy czwarte ludzi na świecie kpi sobie z nas! Wszyscy nienawidzą Nocy..-przyglądnęłam mu się uważniej. Po chwili odsunęłam się, puszczając go i ruszyłam dalej spokojnym krokiem.


Charu? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz