wtorek, 1 września 2015

Od Chihayi c.d. Charu

Milcząc pozwoliłam mu znowu wziąźć się na ręce. Ponownie oparłam brode na jego ramieniu i patrzyłam na to co mijaliśmy. W większości były to kamienie, jakaś ziemia i.. Kamienie. Po dwóch walkach z kamiennymi potworami zaczynałam mieć dość kamieni. Po dłuższej chwili zaczęłam uderzać głową w głowe Charu. Przez chwile znosił to w milczeniu, ale w końcu syknął i zapytał
-Musisz uderzać mnie w rane?
Zdziwiona spojrzałam na niego. Faktycznie uderzałam go w rozciętą skroń. Skrzywiłam się.
-Przepraszam..-mruknęłam cicho. Albo zgłupiałam do granic możliwości, albo zaczynałam tracić świadomość. 
-W porządku-odparł. Było to do przewidzenia, w końcu to bóstwo Pokoju. Pomimo to uśmiechnęłam się lekko pod nosem i na powrót oparłam głowe na jego ramieniu. Powieki zaczynały mi ciążyć. Nie mogłam sobie pozwolić zasnąć. Nie kiedy Charu mnie niesie. Postanowiłam, więc pośpiewać coś. Starałam sobie przypomnieć jakąkolwiek piosenkę, jednak na darmo. W głowie miałam tylko jakieś rozmazane obrazy, niewyraźne myśli i szum. Zaczęłam mruczeć coś pod nosem. Sama nie do końca wiedziałam co, ale coś mruczałam. Po dłuuuuugiej chwili z mojego mruczenia wywnioskowałam jedno. Były to słowa.. A raczej "słowa" pewnej piosenki o skrytej miłości. Pamiętałam słowa, lecz rytmu czy muzyki za nic nie potrafiłam sobie przypomnieć. W końcu umilkłam i zorientowałam się, że zbliżamy się do granicy lasu okalającego góre.
-Może powinniśmy przybrać postać ludzi, co?-zapytałam. Mój głos brzmiał... Obco. Jakbym to nie ja mówiła. Bardzo skakał po tonach. Kiedy o tym pomyślałam uświadomiłam sobie, że przecież w ten sposób moge zrobić krzywde Charu lub komuś innemu. A.przecież tego nie chce.. Przytuliłam się mocniej do chłopaka.
-Tak, masz racje-mruknął. Chyba był troche zdziwiony tym, że go przytuliłam. W końcu to nie było podobne do "mnie". Przynajmniej do tej mnie, którą poznał Charlie. W tej samem chwili przybraliśmy ludzką postać i wyszliśmy z lasu. Znaczy on wyszedł, a ja zostałam wyniesiona.
-Teraz znaleźć szpital..-mruknął do siebie. Natychmiast zesztywniałam.
-Szpitał? Ale ja nie chce do szpitala!-zawołałam wyrywając mu się gwałtownie. Chłopak nie był.na to przygotowany, więc spadłam na ziemie. Spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. Chciałam wstać i uciec, ale nie miałam na tyle sił. Co się ze mną dzieje?

Charu? Wybacz, ale pisane na fonie ;-; stąd długość i orta ;c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz