poniedziałek, 7 września 2015

Od Chihayi c.d. Charu

Spojrzałam na niego twardo. Nie bardzo uśmiechało mi się to, że nie chciał na to pozwolić. Było większe prawdopodobieństwo, że jemu coś się stanie. Jednak byłam świadoma tego, że go nie przekonam. To było oczywiste od początku. Ale chciałam by wiedział z wyprzedzeniem co może się stać. Skinęłam tylko głową. Chłopak wyjrzał przez uchylone drzwi. Po krótkiej chwili pociągnął mnie mocno za sobą prowadząc przez korytarz. Skręciliśmy nagle w jakiś inny korytarz, usłyszałam skrzypienie drzwi i znaleźliśmy się na zewnątrz. Charu nie oglądając się za siebie ciągnął mnie za sobą biegnąc najszybciej jak mógł. Póki co nadążałam za nim, jednak wiedziałam, że długo tak nie pociągnę. Usłyszeliśmy jakieś głosy i krzyki za nami dochodzące jeszcze z budynku. Następnie huk drzwi otwieranych z impetem i tupot kilkunastu ludzi. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam kilkudziesięciu mężczyzn w niebieskich mundurach biegnących za nami z bonią. Chciałam mu o tym powiedzieć, ale w momencie, gdy otworzyłam usta padł strzał, a kula świsnęła gdzieś koło nas. Syknęłam z bólu, kiedy Charlie nagle pociągnął mnie w prawo w jakąś uliczkę.
-Zmieniaj postać, szybko-sapnął. Był trochę zasapany. Przyjrzałam mu się uważniej i natychmiast przemieniłam się w bóstwo, to bez skrzydeł. Charu uczynił to samo. Jego spojrzenie powędrowało ponad moją głową aż do głównej ulicy. Kiedy policjanci minęli uliczkę, w której staliśmy odetchnął z ulgą. Jednak zaraz po tym jego oczy stały się wielkie. Nie wiem czy ze zdziwienia czy przerażenia. Jednym ruchem odepchnął mnie mocno na ścianę. Uderzyłam plecami w kamień i zobaczyłam jak Charu obrywa jakimś zielonym promieniem. Z dużą siłą został odrzucony w tył. Chciałam krzyknąć, lecz w jednym momencie zabrakło mi tchu. Spojrzałam w drugą stronę i zobaczyłam Sylvain'a z wielką bronią w ręku. Splunął w bok i powolnym krokiem zaczął zbliżać się do bóstwa.
-Sprawiasz strasznie dużo problemów-warknął-Trzeba było zabić cię już tam w celi.
Ponownie wymierzył broń z Charu, tym razem z bardzo bliska. Patrzyłam na to szeroko otwartymi oczami z przerażenia. W jednej chwili przed oczami pojawiły mi się obrazy wszystkich martwych dzieci, które w swoim życiu widziałam. Następnie ich uśmiechnięte twarze, a w uszach odbił mi się zbiorowy śmiech. Spuściłam głowę i powiedziałam lodowatym głosem.
-Jeśli tylko pociągniesz za spust to cię zabije.
Poczułam jak oboje patrzą na mnie zdziwieni. Niszczyciel prychnął pogardliwie i ponownie spojrzał na bóstwo Pokoju. Podniosłam się powoli i stanęłam na przeciwko Sylvain'a. Chłopak zaskoczony odwrócił się do mnie przodem.
-Przecież ty miałaś już nie żyć-syknął i wymierzył we mnie lufę wielkiej strzelby. Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam na niego wzrok. W jego przerażonym spojrzeniu widziałam odbicie swoich płonących na niebiesko oczu. Przełknął nerwowo ślinę i pociągnął za spust. Skoczyłam wysoko w górę unikając ataku. Zrobiłam przewrót w przód w powietrzu i lądując przygwoździłam ciemnowłosego do ziemi. Dla pewności, że szybko nie wstanie sprzedałam mu jeszcze mocnego kopniaka w brzuch. Podeszłam do Charu i pomogłam mu szybko wstać. Zerknęłam kątem oka na Niszczyciela. Długo tak nie poleży. Złapałam chłopaka za rękę i skoczyłam na stertę desek ciągnąć go za sobą. Następnie dobijając się jedną nogą od ściany wskoczyłam na metalowy balkon sąsiedniego budynku. Stamtąd drabina prowadziła prosto na dach. Szybko wciągnęłam tam Charu i rozejrzałam się. Szukałam Góry Magie, gdzie znajdował się portal. Ludzie nie mieli tam wstępu, więc w tej sytuacji było to najbezpieczniejsze miejsce.
-Trzeba będzie troche poskakać-mruknęłam. Chłopak spojrzał na mnie i złapał mnie mocno za ramiona.
-W twoim stanie? Chyba sobie żartujesz!-zawołał. Wyrwałam mu się i odsunęłam.
-A co? Może mi powiesz, że wolisz tych na dole?-prychnęłam. Spojrzałam na swoje zabandażowane udo. Bandaż ów bardzo przeszkadzał mi w swobodnym poruszaniu nogami. Wyciągnęłam z kieszeni małe ostrze i rozcięłam opatrunek.
-Co ty robisz?-spytał Charu. Spojrzałam na niego ponuro. Nagle z dołu doleciały do nas jakieś głosy. Popatrzyłam na Charlie'go.
-To jak? Bawisz się z nimi czy skaczesz ze mną?-nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam biegiem dachem i na jego krańcu skoczyłam najdalej jak potrafiłam. Po chwili bezpiecznie wylądowałam na następnym budynku. Nadal odczuwałam skutki trucizny, co do niej nie zmieniło się nic a nic. Starałam się to jednak ignorować i trzymać siły. Zerknęłam na Charu, który nadal stał w miejscu.


Charu? Beznaaaaadzieja, wiem :C nie umiem akcji pisaaaać >.<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz