piątek, 25 września 2015

Od Chihayi c.d. Charu

Krzyki, strzał, kolejny krzyk... Wszystko słyszałam jakby przez cienką ścianę. Nie mogłam otworzyć oczu. Po prostu nie potrafiłam. Miałam wrażenie, że do powiek ma przywiązane jakieś 100 kilogramowe obciążniki. Zresztą jak do każdej innej części mojego ciała. Próbowałam poruszyć palcami u ręki. Nic. Jakbym była sparaliżowana. Czyżby trucizna doszła do tego stadium? A może to wynik tego uderzenia? Bo chyba mnie ktoś uderzył.. Nie mogłam sobie przypomnieć. Wiedziałam tylko, że leże. A może tylko mi się zdawało? Cokolwiek działo się z moim ciałem, miałam czas by pomyśleć. Pomyśleć o wszystkim co do tej pory zrobiłam. O decyzjach, które podjęłam i ich konsekwencjach. I o tym, co by było gdyby... Po dłuższej chwili zastanowienia, to ostatnie uznałam za bezsensowne. Tak samo jak zabieranie ze sobą Charu. Gdybym mu wtedy nie pomogła, gdybym go nie zabrała.. Jemu nic by nie groziło. A ja nadal byłabym ścigana. Nic nowego od kilku tysięcy lat. Dlaczego ja go ciągnęłam ze sobą? Dlaczego go naraziłam? Czy ja naprawdę jestem taka głupia? Za dużo pytań sobie stawiam. Pytań oczywistych. Oczywiście, że jesteś głupia, bo kto mądry chce zamknąć portal zaklęciem czasowym?! Nie ma to jak przypomnieć sobie w porę. W porę.. W porę.. Obudź się!
Otworzyłam nagle oczy i w tym samym momencie wzięłam głęboki wdech. Nabrałam za dużo powietrza, zabolały mnie płuca. A może to trucizna.. Powtarzasz się, kochana. Uniosłam się powoli na łokciach i rozejrzałam. Nie byłam w lesie, tak jak poprzednio. Lecz w jakiejś celi. Znowu. Chociaż bardziej przypominało mi to loch. Kamienne ściany i drewniane drzwi z małym okienkiem, w którym była krata. Wszystko co widziałam było bardzo rozmazane, więc minęła dłuuuga chwila zanim zorientowałam się, że wielka plama pod ścianą to tak naprawdę Charu. Natychmiast oprzytomniałam. Na wpół podniesiona podbiegłam do niego i uklęknęłam obok. Był nieprzytomny, a oprócz tego był poplamiony krwią. Przyjrzałam mu się uważnie i delikatnie dotknęłam najbardziej czerwonego miejsca na klatce piersiowej chłopaka. Nie musiałam nawet sprawdzać, by wiedzieć, że jest tam wielka rana. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Złapałam chłopaka jedną ręką za policzek, kiedy nagle usłyszałam kroki. Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam czarne oczy między kratkami.
-Czego chcesz?-zasyczałam.
-Możesz go uratować. Jest tylko jeden warunek-powiedział męski głos zza drzwi. Jak ja go nienawidziłam.
-Dostaniesz wszystko czego tylko będziesz chciał. Ale masz go uratować i zostawić w spokoju!-warknęłam skacząc w stronę drzwi. Głos się zaśmiał, a czarne oczy błysnęły.
-Ty dobrze wiesz, że chce twojej mocy.
-Najpierw masz go uratować i przysiąc, że nigdy więcej się do niego nie zbliżysz.
-Jeszcze pogadamy na ten temat-powiedział i zniknął natychmiast. Spojrzałam na Charu i usiadłam obok niego przytulając się do jego ręki.
-Dlaczego to zrobiłeś? Po co za mną poszedłeś? Powinieneś mnie zostawić.. Zasłużyłam.-mruczałam pod nosem wtulając się coraz bardziej w Charlie'go.-Nie rozumiem cię.. Czemu tak bardzo się martwisz? Przecież mogę być tym złem koniecznym.. Czy jak to się tam zwie..


Charu? Brak pomysłu xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz