środa, 2 września 2015

Od Chihayi c.d. Charu

Chłopak kiwnął się lekko do tyłu. Złapałam go za ramiona i przytuliłam policzek do jego skroni. Przymknęłam oczy, po czym podniosłam się ciągnąc za sobą Charu. Widziałam, że jest z nim coraz gorzej. I coraz bardziej mnie to martwiło. Zigorowałam nawet swój głos, ból i wszystko inne. Teraz najważniejsze było by dojść jakoś do szpitala. Chociaż trafniejszym słowem byłoby doczłapanie się. Kiedy oboje stanęliśmy już na nogi Charu popatrzył na mnie nieco zdziwiony, ale po chwili przymknął oczy. Znowu mu się zakręciło w głowie. Przyjrzałam mu się uważnie. Nie wyglądał dobrze, choć ja pewnie lepiej nie wyglądałam. Zacisnęłam mocno zęby i odwróciłam się w przeciwną stronę. Charlie, chyba nie do końca świadomie, oparł się o mnie. Kolana lekko się pode mną ugięły, jednak z trudem je wyprostowałam. Czułam jak ból w ranie narasta, lecz musiałam go zignorować. Jeśli cokolwiek stało by się.. Cokolwiek.. Pokręciłam głową by odepchnąć niemiłe myśli. Zaczęliśmy powoli iść przed siebie w poszukiwaniu szpitala. Nie znałam tej okolicy, bywałam tu naprawdę rzadko, a szpital był na ostatnim miejscu, którego bym szukała. Ludzie, którzy nas mijali przyglądali nam się ze zdziwieniem lub niesmakiem. Każdego z nich gromiłam wzrokiem w myślach wyzywając ich od najgorszych. Musiałam przyznać, że przeklinanie w jakiś dziwny sposób łagodziło ból. Z każdym kolejnym krokiem utykałam coraz mniej albo po prostu tylko mi się wydawało. Zatrzymaliśmy się nagle, kiedy przed moimi nogami stanął jakiś chłopak. Spojrzałam na niego zaskoczona. Spod czarnej czupryny obserwowały nas, bez jakiegokolwiek wyrazu, szare oczy. Zmroziłam go spojrzeniem i chciałam wyminąć, jednak skutecznie zastąpił mi drogę. Posłałam mu wkurzone spojrzenie, a on tylko skinął w lewo. Podążyłam wzrokiem za skinięciem głowy i ujrzałam wielki biały budynek. Na dachu wielkimi literami pisało "SZPITAL PUBLICZNY". Jak mogłam go nie zauważyć?! Westchnęłam i spojrzałam na chłopaka przed siebie. A raczej w miejsce, w którym wcześniej stał, ponieważ czarno włosy rozpłynął się w powietrzu. Zamrugała kilka razy dla pewności, że chłopaka nie ma i skręciłam w stronę szpitala. Za bardzo się zamyśliłam. Gdyby nie ten nieznajomy to pewnie wędrowalibyśmy po mieście jeszcze długo.
Kiedy wchodziliśmy po schodach miałam wrażenie, że zaraz spadniemy do tyłu w jakąś otchłań albo do przodu w wielką czarną dziurę. Z tego co się zorientowałam Charu był ledwo przytomny. Jakaś starsza kobieta otworzyła nam drzwi do wnętrza budynku. Podziękowałam jej sapnięciem i spojrzałam na faceta w białym fartuchu, który stał przy recepcji. Spojrzał na nas zdziwiony i już miał odwrócić wzrok, kiedy posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. Przewracając oczami mężczyzna podszedł do nas mierząc nas uważnie spojrzeniem.
-Co się stało?-spytał.
-Uderzył głową w kamień. Ma rozciętą skroń, jest ledwo przytomny, niech pan mu pomoże-z każdym słowem napięcie w moim głosie coraz bardziej narastało.
-Widzę ty też nieźle się urządziłaś-mruknął-Masz całą nogę we krwi. Skąd wracacie? Z imprezy?
-Pan się zamknie i mu pomoże czy mam pana w dupę kopnąć?!-wydarłam się na cały szpital. Wszyscy z poczekalni spojrzeli na nas. Lekarz spalił się ze wstydu i przywołał do siebie dwie pielęgniarki. Jedna z nich razem z doktorem zabrali Charu, a mnie chciała przytrzymać ta druga paniusia w zieleni.
-Zostaw mnie-warknęłam do niej-Jemu pomóż, a mnie zostaw w spokoju, bo wylecisz przez okno.
Na te słowa kobieta się spłoszyła i szybkim krokiem podążyła za lekarzem. Z westchnieniem usiadłam na jednym z krzeseł. Będzie potem całe we krwi, ale to ich problem.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Po około godzinie jedna z pielęgniarek zawołała mnie do pokoju. Kiedy minęłam szklane drzwi zobaczyłam siedzącego na krześle Charu. Skoczyłam w jego stronę ignorując przeszywający mnie ból i wszystkie inne uczucia. Cieszyłam się, że nic mu nie jest. Przytuliłam go mocno, prawie przewracając go na ziemię. Miał zaklejoną ranę, ale wyglądał dużo lepiej niż wcześniej. I chyba nawet tak się czuł.
-Wszystko z nim w porządku. Podaliśmy już leki przeciw bólowe i inne potrzebne leki. Będzie wszystko dobrze-mówiąc to przewracał jakieś kartki, a ja nadal przytulałam się do chłopaka. Lekarz po chwili odchrząknął, a ja mocniej ścisnęłam Charu czując, że do oczu napływają mi łzy.


Charu? .-. Do duuuu...yyy :C

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz